"W
zmowie z mordercą"
to książka, która wyszła spod
pióra Bartłomieja Kowalińskiego.
Na wstępie powiem tylko, że jest
to niesamowity kryminał, który
bardzo mocno potrafi wciągnąć w zawirowane działania głównego bohatera, którym jest - chyba można powiedzieć -
uparty dziennikarz śledczy.
Jak powszechnie wiadomo, upór dziennikarzy często wiąże się z nachalnością, lecz ten dziennikarz ani trochę nie jest nachalny. Jest bardzo dociekliwy.
* * *
Po tę książkę sięgnęłam głównie przez jej tajemniczą okładkę. Jak się okazało, nie tylko okładka
jest tajemnicza… Cała
historia również. Czy
niewyjaśnione morderstwo sprzed piętnastu lat można wyjaśnić?
Okazuje się, że tak i
w dodatku nie trzeba być
policjantem pionu kryminalnego, żeby to
zrobić. Właściwie to potrzebna jest cierpliwość, wytrwałość i ogrom samozaparcia. Szczególnie w tych momentach,
gdy większość ludzi
zdążyła się już poddać. Właśnie takie cechy ma główny bohater książki
zatytułowanej "W zmowie z mordercą". Paweł Wolski
jest dziennikarzem śledczym.
Pewnego razu zamierza napisać artykuł o niewyjaśnionej
zbrodni sprzed piętnastu
lat. Jednak historia tak bardzo go pochłonęła, że
zbieranie informacji do artykułu
zmieniło się w pełne emocjonalnych, jak i logicznych zawirowań śledztwo.
Każdy następny
krok okazywał się coraz
trudniejszy, a z każdym
chociażby najmniejszym tropem pojawiało się coraz
więcej niewiadomych.
* * *
Czy Pawłowi uda
się odnaleźć
odpowiedzi na nurtujące go
pytania? Czy nowe wątpliwości sprawiają, że się podda?
I za jaką cenę
odkryje prawdę? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w książce. Zaręczam, że czyta się ją błyskawicznie.
Co prawda z początku ilość stron mnie przeraziła, ale śledztwo
toczyło się tak
szybko, że zanim się
zorientowałam, byłam już w połowie
książki, a ostatnie pięć
rozdziałów właściwie pochłonęłam jednym tchem. Myślę, że książka jest naprawdę godna
polecenia, szczególnie na ciepły i długi wieczór spędzony
na przykład w górach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz