„Tuż za ścianą” to książka, która premierę miała na początku tego roku. Jak na nią trafiłam? Po prostu, przeglądałam różne blogi i tam zobaczyłam ją przedpremierowo, więc gdy tylko pojawiła się w sprzedaży, od razu postanowiłam ją kupić, ponieważ byłam bardzo ciekawa, jaką zbrodnie spowoduje sąsiedzka kłótnia.
* * *
Akcja toczy się w cichutkiej dzielnicy na obrzeżach Południowego Londynu. Lowland Way, bo tak się nazywa ulica wszelkich wydarzeń dziejących się w książce, jest marzeniem dla osób, które pragną uciec od wszelakich niedogodności, jakie oferują hałaśliwe ulice dużych miast. Życzliwi sąsiedzi, malownicze rezydencje i wspólne, niedzielne zabawy dla dzieci… Jednak cały jakże magiczny urok tej ulicy pęka, gdy do jednego z domów wprowadzają się Darren i Jodie. Nie liczą się z niczyjim zdaniem. Nowi sąsiedzi zaczynają uciążliwy remont. Bez względu na porę dnia i nocy słuchają głośnej muzyki. W dodatku na swojej posesji handlują używanymi samochodami.
„Wolnoć Tomku w swoim domku”? Nie do końca, bo nawet ta wolność powinna mieć jakieś granice, tym bardziej, gdy ma się świadomość, że za ścianą mieszka małe dziecko.
Cóż…. Darren i Jodie zmienili beztroskie życie ulicy Lowland Way w istny koszmar. Z każdym dniem atmosfera staje się coraz bardziej napięta, a konflikt da się wyczuć z odległości kilometra.
Nie jestem przekonana co do opinii innych ludzi, którzy przeczytali tę książkę. Mówią, że trzyma w napięciu. Ja go nie czułam. Bardzo wyczekiwałam na zbrodnię, która miała być spowodowana sąsiedzką kłótnią. Nie doczekałam się jej. Poczułam nawet zawód, gdy nadszedł moment, w którym zostaje opisana ”zbrodnia”, gdyż wygląda to na czysty przypadek. W powieści autorka skupia swą uwagę na relacjach panujących wśród sąsiadów aniżeli na faktycznej zbrodni. Szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz